Sesja w czerwieni | Wiosenne roztopy



       16 luty był pierwszym dniem zwiastującym nadchodzącą wiosnę. Mimo wszechobecnych pozostałości po śniegu i porywistego wiatru, promienie słońca padające na ospałą twarz były wyjątkowo ciepłe. Już od godziny 9:00 błękit nieba wychylał się śmiele zza zmarzniętych chmur, a każda kolejna minuta czyniła dzień przyjemniejszym...
       Około godziny 9:30 dotarłam wraz z fotografką pod mury Teatru Szekspirowskiego. Słyszałam wiele historii o słynnym otwieranym dachu iiiii... średnio pochlebnych opinii na temat wyglądu zewnętrznego. Choć faktycznie budynek sam w sobie nie pęka w szwach od gotyckich zdobień czy kolorowych refleksów, nie nazwałabym jego wyglądu nietrafionym (na tle okolicy). Nawet w swojej prostocie i ponurej odsłonie przykuwał mój wzrok i zachwycał zawiłością labiryntów.
     


         Mimo, że sceneria na pierwszy rzut oka wydawała się być niezwykle ciężka, czerwień kobiecego asymetrycznego płaszcza idealnie wyróżniała się na tle zimnych zabudowań. Choć pierwotna koncepcja nie zakładała przytłaczającej atmosfery planu - efekt końcowy bez dwóch zdań zaskoczył zarówno mnie jak i fotografkę. Z reguły nie jestem miłośniczką kreacji na "Dark Lady", tak w tym przypadku pomysł niespodziewanie zrealizował się sam. Zdecydowanie bardziej wolę się szeroko uśmiechać do obiektywu niż zerkać spod byka, jednak tym razem (jak wspomniałam powyżej po tysiąckroć) rezultat przerósł moje oczekiwania i pozwolił nabrać nowych doświadczeń.
          Pamiętacie ten porywisty wiatr, o którym wspominałam na samym początku? Mimo, że w pewnym momencie dłonie miałam czerwieńsze niż sam Wokulski, w kontekście majestatycznie roztrzepanej czupryny powiewy dodały naprawdę ogrom uroku.


Zdjęcia: Weronika Bolek Fotografia

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł i chciałbyś na bieżąco śledzić nowe relacje z artystycznych wydarzeń w Trójmieście
zachęcam do polubienia mojej strony na Facebooku. :-)

Komentarze